Normalnie łapy bym złodziejowi poucinała! Mówię serio!
Najbezczelniej na świecie, w pracy!!!!!!!!
Jest tak: mój gabinet oprócz wejścia głównego posiada drugie drzwi , tzw. borsucze, łączące to pomieszczenie z sekretariatem. Pomiędzy gabinetem i sekretariatem jest poczekalnia, i za nią to przejście. No i z racji bezpiecznego położenia trzymamy tam płaszcze, i torebki...
Ja od czasu do czasu latam na konsultacje na pierwsze lub drugie piętro, w sekretariacie jest sekretarka i główna księgowa, niby są, ale też czasem latają do ZUS-u, banku czy gdzie tam, ewentualnie jak ludzie sobie kawę zrobić do pomieszczenia gospodarczego prawie-naprzeciwko.
No i sobie polatałam .
Pierwsza zauważyła stratę portfela księgowa, ale pomyślała, że w domu zostawiła. Ja wczoraj po pracy prosto do domu pobiegłam, bo miałam pilną sprawę, potem już nie wychodziłam. Za to miałam kontakt z portfelem w pracy, ok. godziny 12.00, bo składałam się na prezent dla Koleżanki odchodzącej na emeryturę. Dzisiaj rano też pobiegłam prosto do pracy. Po skończeniu obowiązków służbowych chciałam kupić dziecku w sklepie rybnym jej ulubione figurki i... ku mojemy zdziwieniu portfela w torebce nie znalazłam.
Połączyłyśmy całość do kupy i wyszło nam, że ktoś musiał bezczelnie wejść do naszego "schowka" albo przez sekretariat albo przez mój gabinet i nam portfele wyciągnąć...!... /sekretarka miała szczęście, bo akurat jej nie było/
Jasna cholera! Ten ktoś musiał wiedzieć, że tam rzeczy trzymamy!
Główkuję zatem kto to mógł zrobić... ktoś z pacjentów? przypadkowy interesant?... przypadkowy by nie wiedział gdzie szukać.
Całe szczęście, że tuż przed okradzeniem:
- złożyłam się na prezent
- szalałam w sklepie z bielizną damską... /a wiadomo czym to się skończyło/, zatem gotówki nie było dużo.
Dostaję tylko dreszczy na myśl, że ostatnio trochę tej kasy nosiłam i nadal zdarza mi się nosić - w związku z budową /a Kaszubi wszyscy chcą gotówkę /
Chyba jutro zaproponuję, żebyśmy - w miarę posiadanych sił i środków - szafę na klucz sobie w tym miejscu zafundowały