Calusieńki dzień na zakupach, kurka wodna, ależ to męczące... ciężkie jest życie wielkomiejskiego mieszczucha...
Zacznę od Ikei. Dawno nie byłam i chyba się odzwyczaiłam. A Ikea urosła do granic mozliwości! Dobudowali pięterko i schody jeżdżące na górę, w dól są normalne. Strasznie dużo przedmiotów, prędzej można się zgubić albo zgłupieć od nadmiaru asortymentu, niż coś konkretnego kupić. Chyba, że się wie co się chce i wie się również, gdzie to znaleźć... My znaleźliśmy restaurację - w samą porę, bo żołądki już powoli zaczęły odmawiać nam posłuszeństwa .
Oczywiście można było znaleźć jeszcze kilka innych rzeczy, pluszowego szczurka na przykład, albo superowską miskę na sałatki, którą na pewno sobie sprawię w nieco późniejszym terminie...
Kuchnie są, i owszem, szuflady jeżdżą, ale po obejrzeniu mam wrażenie, że bliżej jestem niż dalej z kuchennym kombinowaniem.
Następne w kolejce jest Makro. Pojechaliśmy w bardzo konkretnym celu, no i sklep mniejszy, więc wiemy gdzie co jest. Szybko się uwinęliśmy, gdyż zadziałała znana zasada, że rzeczy, której szukasz, nigdy, ale to nigdy nie ma... są za to wszystkie inne .
No i dojechaliśmy w naszych dywagacjach do Castoramy. A tam - niespodzianka. Drzwi wewnętrzne nawet - nawet. Dwa wzory mi się podobały, a to już duży sukces, znaleźliśmy drzwi idealne do naszej kotłowni i pomieszczenia gospodarczego - metalowe, brązowe, w bardzo przyzwoitej cenie: z futryną wychodzą około 320 zł za jedną parę. Nic dodać nic ująć...
No i smaczek - kominek. Właściwie obudowa kominkowa o nazwie Marina chwyciła nas za serce. Skromna, z brązowym marmurkiem, idealna do iskierkowego salonu. Na tyle szerokie ma te boczki, że można jeszcze coś dobudować, pasuje wkład panoramiczny - po prostu cudko właśnie dla nas! (oczywiście wiem, że nie każdemu się będzie podobała, ale, jak podkreślam na każdym kroku, nam się podobają bardzo wybrane rzeczy, takie trochę "niemodne", ale za to z duszą)
tu w całości...
a tu rzut oka na brązowy blacik.
Jak dla nas - bomba.
Ufff... zmęczeni jesteśmy po tym całym dniu. Na szczęście niecodziennie jeździ się na zakupy...