Same niespodzianki
Za dnia i tak nie udało się dojechać, bo Panom Hydraulikom zabrakło jakiegoś płynu i musieliśmy nadrabiać trochę, żeby gdzieś to kupić. W sklepie okazało się, że dokonywanie zakupów, na których się kompletnie nie znamy, do łatwych nie należy. Z konsultacją telefoniczną był problem, bo Panowie siedzieli w kotłowni - a w naszych podziemiach nie ma łączności /informacja o dziurze radiowej w piwnicy na pewno przyda się w bliższej lub dalszej przyszłości, he, he/. W końcu, po dłuższych próbach połączenia się udało się ustalic kolor płynu i zakupu dokonać.
Dojeżdżamy - a na Kaszubach śnieg.
Spoglądamy a nasz mały domek - i oczom po prostu nie wierzymy. Calusieńki przykryty kurteczką w kropki, ... tą samą, o którą monituję bezskutecznie od dłuższego czasu
Zresztą zobaczcie sami:
Szczyty dokończone. I to światełko w okienku, jakby zapraszało do środka...
Jednak zanim dałam się zaprosić, pomna faktu, że szybko się ściemnia, postanowiłam obejść budynek w koło, co by obejrzeć na własne oczy jak się sprawy mają:
Drugi /a właściwie pierwszy, bo od niego Panowie zaczynali/ szczyt, też już obłożony. Alleluja!
Idźmy dalej...
... a tam na dachu od południowej strony pięknie solary sobie tkwią! Aż mi się ciepło na sercu zrobiło Myślałam, że baterie będą większe, tymczasem są ni mniej ni więcej, tylko... zgrabne
Tu w zbliżeniu:
Poozostało poprawić dwie rzeczy, mianowicie Panowie Dekarze nie mieli ze sobą takich specjalnych dwóch dachówek z dziurką. Mają nam dowieźć i zamontować. Wtedy będzie ładnie