i o godzinie ZERO popędziliśmy co auto wyskoczy na budowę. Dodam, że niebo się całkiem w międzyczasie rozpogodziło i miałam nadzieję, że kogoś jednak tam spotkamy... Niestety. Majstrów mi zdmuchnęło około południa właśnie.
Zastaliśmy:
- prawie dokończone ścianki na parterze /prawie to dobre określenie/,
- częściowo wyciągnięte ścianki na pięterku,
- komin dymny w połowie
- komin wentylacyjny w połowie - ale taki akurat ma byc, bo będzie na dachu zakończony trzema grzybkami.
Byłam jednak zadowolona, na ile było to możliwe przy takim stanie rzeczy, bo mogłam sobie obejrzec i wymierzyc pokoje na górze, wymierzyłam też górną łazienkę i teraz mogę spokojnie kombinowac, co z nią zrobimy..
Na dodatek Wężowi udało się wynegocjowac ze mną:
- dodatkowe okno dachowe w pokoiku przerobionym z garderoby,
- powrót okna dachowego w sypialni, przesuniętego w projekcie za daszek, do stanu sprzed przeróbek.
Pięterko przedstawia się tak:
to są dwa sąsiadujące ze sobą pokoje zakończone wspólnym balkonem. Wygląda jakby było krzywo, ale nie jest, coś się omskło w aparacie...
tu jest uwieczniony nasz jamek jak wygląda przez okno z pokoiku przerobionego z garderoby. Jak juz wspominałam, bedą tam okna balkonowe zakończone balustradą. Dadzą więcej światła i będzie można wywietrzyc pościel
Tu mamy domek od podwórka.
Dekarze nie przyjechali. Podobno dzisiaj mają byc...