No i domek zamknięty
Było to tak: wczesnym rankiem, skoro świt o godzinie 8.30 podjechaliśmy pod kościół /a jakże!/, z tym, że nie w celu pomodlenia się,a celu rozpoznawczym . Zaraz za nami zjawił się większy od naszego wóz z ... naszymi drzwiami w środku! Jakieś pół godziny póżniej byliśmy na miejscu. I chociaż w piątek wywiało nam dekarzy, domek przedstawiał się dosyc imponująco:
Z przodu kapelusik miał zakończony, z tyłu - zaczęty:
Panowie montażyści od razu zabrali się do pracy. Jako pierwsze pojawiły się drzwi berlin+. Chciałam zwykłe, bez tłoczeń. Takie zamówiłam. Dostałam jednak coś na deser, mianowicie...., ale o tym za chwilę.
Drzwi berlinki w całej okazałości:
...tym czymś była KLAMKA!!! Zamówiona wraz z drzwiami pod nazwą Klamka okazała się... łabądkiem, bądź też, jak stwierdziłam po namyśle, nóżką kaczuszki Daisy, wyciągniętą do mierzenia nowego pantofelka...
W każdym razie potraktowaliśmy rzecz z humorem, zamyka się i otwiera, to pewne.
Montaż drzwi przednich zajął nieco więcej czasu, więc udałam się na górę nauczyc się obsługiwac okna Velux.
to w pokoiku, który w projekcie jest sypialnią, a u nas będzie pełnił rolę pokoiku gościnnego dla dorosłej pociechy /jeśli zechce odwiedzic kiedyś nas, wapniaków.../
a to są okienka w naszej sypialni. Już umiem otwierac: przekręca się klameczkę
W tym czasie panowie zamontowali nam drzwi wejściowe: Gerda
Efekt jest taki:
Nad drziwami nadświetle, klamka tym razem jak najbardziej normalna:
kolor: platyna.
Domek zyskał nieporównywalnie, można powiedziec, że nabrał blasku i pożegnał nas robiąc ładną minkę: