Gdy się kobiecie nudzi
i kiedy zima za oknem, niebo szare i bure i nie chce wyjrzeć słoneczko, na ziemi ni to lód ni to chlapa /przekonam się jak wyjdę z domu - przez okno brudno po prostu/, budowa daleko w lesie - dosłownie i w przenośni, nie chce się żyć, a chce się wyć
Dodatkowo pogarsza sprawę kwestia wyjścia do pracy - dziś na 11.00 (!!!) Popijam zatem kawusię i różne dziwne myśli mi chodzą po nieuczesanej głowie.
Pierwszą taką myślą jest to, że dzisiaj nareszcie mają ruszać z kafelkami w kotłowni, ja tam jestem niepotrzebna narazie, po co się denerwować - pojadę w czwartek /wolny!/, zobaczę, może jakiś postęp będzie i się ucieszę...
Poza tym chodzi mi po głowie elewacja... Wiem, że to za wcześnie, ale koncepcja zaczyna mi się po nocach śnić. Żeby ją przybliżyć musiałabym sięgnąć do archiwalnego zdjęcia.
Już szukam......
Otóż jak słoneczko zaświeciło, to te mury nabrały pięknej barwy ecru, co świetnie podkreśla słoneczkowość koloru dachówki, na tej fotce to nawet widać...Chciałabym ten efekt zachować, w końcu to Iskierka, niech lśni...
Jakby tak znaleźć na ten przykład tynk w kolorze słonecznego ecru... Nie myślę jednak o zwykłej fakturze, lecz o takim grubym baranku, gdzie właśnie sama chropowatość, zgrubiona barankowatość jest ozdobą... myślę, że by się komponowało...
...i jak zwykle nie jestem pewna, czy to co wymyśliłam jest realne /z tym grubym tynkiem, gdzieś taki widziałam, ale nie jest w powszechnym użyciu, więc nie wiem czy aby jest
- do zdobycia
- w miarę przystępny dla portfela
- praktyczny /niebrudliwy, niodpadający itp/.
Ot babskie dylematy...