I porządki trafił szlag...
Rację mieli Ci z Was, którzy mi to tłumaczyli, mówili, że nic to, że pozamiatane. Że na następny dzień to samo będzie...
Mieli rację.
Nie jest to jednak nic wielkiego w porównaniu do stanu zastanego wczoraj na budowie.
Zakupy dojechały w całości.

To Pan Brodzik. Hiperwysoki. Taki miał być.

Obok ulokowała się kabina, deszczownica i baterie, przynajmniej jedna z nich. Wszystko grzecznie śpi w kartonach.

Nasza gospodarcza wanienka dopasowywana właśnie przez panów strolarzy. Będzie osadzona na blacie w szafce dopasowanej do tej niszy.
Wiem, wiem, że widać zawilgocenia naokoło kranika. Ale kranik na dniach będzie wymieniony i nie było potrzeby marudzić o uszczelnienie. To już kwestia 3- może 4 dni.

W garażu ulokowały się nasze kafelki do pomieszczenia gospodarczego - niestety przejęły funkcję barową i nie ma ich jak cyknąć. Cyknę w naturze, po rozłożeniu.

No i rozhibernowała się mozaika. Przetarła oczka i dziwi się światu /jak Marceli Szpak/.
. Zamieciony cały dół, piasek naniesiony przez buciory zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki /kto nie zamiatał sam, gotów tak pomysleć... a ile to machania było, wiem JA, no może jeszcze kilka tysięcy inwestorek.../.













Komentarze