Zamilknę na króciutko
... bo komputer zepsułam... no może niezupełnie tak sama... przynajmniej niechcący. Zainstalował mi się nowy antywirus. Za moją zgodą, bo była to nowa wersja aktualnie używanego. Napisał skubany, że się teraz wszystko zrestartuje... no i restartuje się do dzisiaj. Myślałam, że Wąż coś wymyśli, bo co nieco w tych tematach potrafi... niestety. Zepsuło się na amen i musi się poddać serwisowi.... A u mnie ciemność nastała. Jak będę w pracy to coś tam przejrzę, może nawet coś napiszę, ale:
- w pracy zazwyczaj się pracuje, więc czasu mało
- w pracy nie potrafię zdjęć przerzucić, bo do tego program jest potrzebny, a ten mam u siebie w domu /nie całkiem w domu - powiedzmy, że w mieszkaniu/. Czyli jak już to bez fotek będzie.
Więc bez rozpaczy czarnej tym niemniej lekko podenwerwowana zaistniałą sytuacją - milknę.
PS.
Z dobrych stron tyle się narobiło, że bez towarzysza - kompa z towarzyszem Netem przy boku, zrobiłam rzecz, na którą absolutnie bym się w tych dniach nie porwała, bo nie mogłam się zmusić po prostu - UMYŁAM WSZYSTKIE OKNA W MIESZKANIU /gdzieś tę energię trzeba było wytracić, cóż.../