Zakopane-zasypane
Żeby w Tatrach - ale nie! Na Kaszubach! Wybraliśmy się dziś, w trzeci dzień świąt do naszej Iskiereczki, zobaczyc czy stoi, no i dokonac ustaleń odnośnie jutrzejszego dowiezienia pieca & spółki.
W mieście - horror poświąteczny, czyli zbiorowe odśnieżanie, skuwanie lodu z aut i powszechna prośba o linkę holowniczą. Miejsc parkingowych brak. Standard.
Jednak to nie zima jeszcze, tylko jakaś... no, nie napiszę przecież, że popierdółka, bo Machulski zgłosi naruszenie praw autorskich, pomińmy to. Więc jakieś 30 km za miastem, w dół mapy, jakby tak spojrzec, zaczyna się prawdziwa ZIMA. Dobrze, że autko dostało w tym roku nowe zimowe kółka, bo marnie by sprawa dojechania do nowego domku wyglądała.
Drogi-białe, śnieg - gruby, zaspy - wysokie i dośc blisko pobocza, żeby nie powiedziec, że na nim. Ale nic to, mkniemy dalej. Jak ekipa dojechała, to my też możemy...
Dojeżdżamy już prawie-prawie, już migoce z daleka, biały domek, nie Iskierka, nie, nie! Śnieżynka!
A tu nagle - klops! Po wielu manewrach kieronicą, żeby jakoś się na drodze utrzymac, Wąż zakopał autko. Łopatki śnieżne w ruch, Inwestorka za kierownicę, Wąż za tylny zderzak i, wolniutko, z dwójeczki, ruszamy dalej. Jeszcze tylko 20 m i będziemy na miejscu... Ups! Autek wkopał się na dobre! Można powiedziec, że zawisł na podwoziu i żadne łopatki już nie mogły mu pomóc.
Niestety, na piechotkę dochodzimy do Śnieżynki, gdzie okazuje się, że wcześniej, dojeżdżając do pracy, panowie Majstry wkopali się w tym samym miejscu. Pomógł traktor...
Cóż robic, zaczynamy akcję Traktor.
W międzyczasie, kiedy mężczyźni poszli rzecz załatwic, ja zdążyłam porobic kilka zdjęc.
to holl z kawałkiem kuchni, i jednocześnie kuchnia z kawałkiem salonu.
to holl z kawałkiem salonu.
to salon z kawałkiem hollu.
Zaglądam do dolnej łazienki:
Zielona. Chciałam - to mam.
Za niecałe pół godziny zaczęła się akcja Traktor.
Przyjechał miejscowy rolnik, i, po kilku nieudanych próbach, pęknięciach linki holowniczej i wyprostowaniu się haka do ciągnięcia na lince, autko wyciągnął. Dobry, uczynny człowiek, jak chyba większośc Kaszubów.
Jeszcze potem rzeba było tylko raz pchac, ale to już Pikuś. Wyjechaliśmy z Kaszub.
Uffffffffff..........................
Pozostała sprawa jurzejszej przywózki pieca, waży toto chyba z tonę, jak się zakopie ciężarówka, to na amen. Jak nic, będzie stała do wiosny. W obliczu niedoszłej tragedii zamówiliśmy na jutro koparkę, żeby odkopała co się da i odśnieżyła co się da.
..........................................................................................................................................
Mam nadzieję, że odbędzie się bez większych przygód... /panowie muszą sprawę skoordynowac sami, Wąż w pracy, a ja nie zaryzykuję samotnego zakopania się w śniegu, brrr!/
PS
A tak na marginesie - dojeżdżamy do miasta, a tam... niewidoczna przez święta, pojawiła się Policja w celu ukarania mandatami źle parkujących kierowców. Siara!