Tempo mimo piątku poświątecznego i jeszcze bardziej poświątecznej soboty, wcale nie zwolniło. Elektrycy normalnie szaleją - tu polecam: pan Paweł Goitowski z Mściszewic i jego pomocnik, pan Kacper. Nie dośc, że mają poukładane tam gdzie trzeba, to jeszcze złote serca (!) Szybko, sprawnie i na temat wykonują swoją pracę, potrafią dobrze doradzic i mają pojęcie, na dodatek zupełnie bezinteresownie pomagają, gdzie mogą. Pan Paweł np sam z siebie ocieplił nam salonowe okno, żeby ciepło nie uciekało, dodatkowo przywiózł smar i z własnej inicjatywy przesmarował nam rolki w bramie garażowej. Zamontuje też tymczasowo własne pstryczki, żeby budowlańcy mieli jak światło zapalac.Jego pomocnik przytargał z domu trochę pięknego drewna do palenia w kozie... złoto po prostu, skarb, nie ludzie!
Tu efekty pracy panów elektryków:
salon
oświetlenie (przyszłe) na pięterku
to pokoik córki, już z oknem, kabelki pociągnięte.
łazienka, akurat kabelków nie widac...
pokoik z garderoby
Jak już zwiedzamy to ruszamy dalej:
to jest holl, na planie głównym nasze przyszłe schody strychowe.
te same schodki z bliska. Fakro.
schodzimy i widzimy, że świeci się światło na dole!
a tam w garażu kładzie się skrzynka prądowa.
Kładzie się szybko (!) Obok podręczny składzik-magazyn czy jak to nazwac, elektryków.
Wychodzimy na podwórko, gdzie tymczasem dekarze położyli już wszystkie okna połaciowe.
Pozostał: wyłaz kominiarski i obróbka komina. Nie jest w tym żadna wina dekarzy: są znakomici: Firma Grześ-dach, Sulęczyno. Panowie po prostu czekają na nasz komin...
Ponieważ nie chcemy przeszkadzac fachowcom, idziemy na spacer nad jezioro - cudne o tej porze: