Oczekiwanie
Najgorsze jest oczekiwanie. Po poniedziałkowych perypetiach natury papierkowo-biurowej...nic. Czekamy. Miała dzwonic pani z kredytów, żeby zdac nam relację z wstępnej analizy finansowej - telefon milczy, czekamy na wiadomośc od geodety /w zasadzie kluczowa sprawa, bo jeżeli wstawi tę nieszczęsną pieczątkę na mapce, to możemy sobie powiedziec, że idziemy do przodu/ - telefon jak zaklęty. Czekam też na listonosza, żeby przyniósł list polecony z Wydziału Budownictwa z tymi wszystkimi zarzutami żeby móc przekazac go archowi /który wprawdzie dostał ich brudnopis, ale w oficjalnym piśmie mogli zamieścic coś jeszcze.../ - listonosz idzie powoli, pewnie ma drewnianą nogę, bo jeszcze się nie pojawił.
Na dodatek mam dziś urlop, więc też trochę więcej czasu na oczekiwanie, fajnie, że chociaż mam tego bloga i mogę się wyżalic....
Nie ukrywam, że chciałabym, żeby przynajmniej list przyszedł dzisiaj, bo zamierzamy na trzy dni wyjechac i, jeżeli przyjdzie, nie będziemy się tak denerwowac.
Pogoda na dodatek fatalna - szaro, buro, chlapa itd.
Chyba wypiję trzecią kawę...