Znowu nam kapie na głowę
... Nie, dach nie zleciał, dachówki nie spadły, nic się nie odkleiło....
...kombinujcie dalej...
No dobrze, mamy prysznic z /uwaga! / zamontowaną deszczownicą. I z tej deszczownicy pada. Wypróbowane dzisiaj, pada jak trzeba, woda z solarów gorąciutka, taka w sam raz do rozgrzewającej kąpieli. Uszy się nie zatykają, wysoki brodzik jest bardzo wygodny, choćby po to, żeby szampon postawić i zbyt nisko się po niego nie schylać. Drzwi z dziabanego szkła nie wymagają wycierania zaraz po kąpieli, słowem nie psują dobrego nastroju. W ogóle prawdę mówiąc wycierania nie wymagają, chyba, że w ramach zaplanowanych porządków.
... A porządków to mamy strasznie dużo, zastanawiam się kiedy ściągniemy ostatni kawałeczek folii z drzwi , futryn i z czego się da, bo na razie mam wrażenie, że ta folia w jakiś tajemniczy sposób się rozmnaza...
... Ale wróćmy do tego prysznica, bo nigdy go nie pokazę.
TADAM!!!
Patrzymy od podłogi. Na razie to co widzimy to Pan Brodzik w nowym kapelutku.../wszystko jeszcze brudne, ale wczoraj wieczorem wyczyściliśmy i się błyszczy jak psu jajka/
Wznosimy wzrok...
spoglądamy na deszczownicę i słuchawkę prysznicową /tak, tak, słuchawkę, a co jak telefon będzie dzwonił? Trzeba mieć czym odebrać.../
Wznosimy wzrok ku niebu...
... i myślimy sobie: Oj ja taka maleńka, a toto wysookie, jak rakieta kosmiczna...
Przykre wrazenie znika po wejściu do środka i załączeniu urządzenia. Kąpiółka cud miód... I tego się trzymajmy