Czasem się można pomylić
Każdemu wolno. Ja na ten przykład myślałam, że Pan od balustrad się pod ziemię zapadł... A otóż nie! Po ponad miesięcznym telefonicznym zwodzeniu (a to nie odbieraŁ, a to wyjechał, o pogrzebie nawet nie wspominam...), pod naszą nieobecność pojawił się na budowie .
Pana nie widziałam, ale za to skutki po sobie zostawił:
- Zamontował kotwy do wypustki balkonowej, o które od dłuższego czasu bezskutecznie monitorowałam, wściekając siebie i środowisko.
- Zainstalował nasze haki w suficie piwnicznym nad schodami, jakby trzeba było kiedyś - kiedyś piecor wyciągać, żeby można było zawiesić go na nich i dokonac operacji.
- Kotew na balkonie dużym nie zainstalował wprawdzie, ale podobno ma inna koncepcję - w co ja akurat wierzę, bo przecież był i zrobił inne rzeczy, więc jakby istniała taka potrzeba, na pewno zainstalowałby i to.
To są rzeczone haki jakby - co - kiedyś - tam
Tutaj jest to samo, tylko od góry, znaczy się od strony podłogi w pokoiku gospodarczym vel siłowni vel suszarni vel zapasowym gościnnym.
Tu jest kawałek kotwy od wewnątrz,
to samo, tylko w zbliżeniu
a tu widoczek na kotwę za murem.
Tym samym zwracam honor Panu od balustrad i przestaję się wściekać, co niewątpliwie wpłynie w pozytywny sposób na środowisko