Zapomniane podziemia
Dziś spałam do 9.00. Ale luksus! Normalnie wyspana jestem... Nie ma to jak kilka dni urlopu... Uważam, że mi się należą za te wszystkie poranki i pobudki przed świtem...
Wąż w pracy, córcia u dziadków - po prostu zero obowiązków: NULL.
No i śniło mi się, że kotłowni nie zamieściłam. Budzę się zatem, zaglądam na bloga - a tam... a jakże~!@#$%^&* Parter sfotografowany, ciągnik ciągnący po śniegu autek i owszem, także, a kotłowni - ani śladu! A tam już przecież wszystko pod wylewkę przygotowane, pod te kafelki, co zginęły w sklepie, co by je położyc pod ten piec, co ma dzisiaj przyjechac i nie zakopac się zbytnio w głębokim kaszubskim śniegu!...
Zamieszczam więc zapomniane zdjęcie z czarną folią na podłodze.
Jak widac tynki już suche. Wystarczy nieszczęsną posadzkę wylac, poczekac aż wyschnie, nieszczęsne kafle odzyskac, położyc, zafugowac, co tam jeszcze... i piec wstawiac (jak się nie zakopie)