Mamy te drzwi
Mieliśmy duże wątpliwości, czy dojadą, bo śnieg spadł. Zresztą prószy dzisiaj cały czas. Do tego trudno do nas dotrzeć. Pan dzwonił, że już jedzie, wyjaśniliśmy gdzie ma skręcić, a na deser dodaliśmy, że na leśnej drodze musi kapliczkę minąć. Pan kapliczkę, owszem, minął, ale nie jedną, tylko dwie...Niestety musiał się cofać.
Pług śnieżny też kursuje - ale niestety nie na naszej drodze /trzeba będzie koniecznie w przyszłym sezonie zimowym przyzwyczaić pana pługowego do nowej trasy, czyli obok naszego domku /.
Jakoś zjechał, a zanim to uczynił my jeździliśmy na szuflach do odśnieżania, żeby mógł na podwórko wjechać, żeby drzwi jakoś po ludzku rozładować...
Pan wjechał.
cofnął za domek, na podwórko...
...i wreszcie zamówione drzwi bezpiecznie wylądowały w garażyku